Zaburzenia rytmu serca, czyli mówiąc ogólnie - arytmia serca, może objawiać się napadami kołatania serca, omdleniami, uczuciem przerw w pracy serca lub innymi, mniej charakterystycznymi dolegliwościami. Czasami jest objawem poważnej choroby serca a czasami jest tylko dolegliwym objawem nie zwiastującym żadnego zagrożenia.
Arytmia pochodząca z górnej części serca – przedsionków, jest zwykle mniej groźna, ale może dawać istotne dolegliwości. Najczęściej zdarza się nieregularne szybkie bicie serca, co odpowiada migotaniu przedsionków, oraz regularne kołatania serca, czyli częstoskurcze nadkomorowe.
Arytmia pochodząca z dolnej części serca – komór, może być też łagodną arytmią ale nierzadko jest spowodowana istotną chorobą serca i wtedy rokowanie może być niepomyślne. Najczęściej występują pojedyncze skurcze dodatkowe komorowe, odczuwane jako dodatkowe uderzenia i przerwy w pracy serca, ale czasami pojawiają się napady częstoskurczu komorowego, który może być zagrożeniem dla zdrowia lub życia.
Arytmię serca trzeba leczyć, jeśli daje istotne dolegliwości i utrudnia życie albo jeśli grozi istotnymi powikłaniami, a nawet pogorszeniem stanu zdrowia lub utratą życia. Leczenie może polegać na usunięciu czynników powodujących arytmię, stosowaniu leków antyarytmicznych lub wykonaniu ablacji. Dodatkowo, czasami trzeba wszczepić stymulator lub defibrylator serca.
Farmakoterapia
Leki antyarytmiczne są stosowane od kilkudziesięciu lat i mają swoje ustalone miejsce w leczeniu arytmii. Podstawową wadą farmakoterapii jest fakt, że leki nie usuwają przyczyny arytmii a jedynie mogą ją tłumić, mniej lub bardziej skutecznie. Oznacza to, że jeśli przyczyna arytmii nie ustąpiła, to lek trzeba stosować na stałe, bo jeśli się go odstawi, to arytmia oczywiście nawróci.
Inne wady leków antyarytmicznych to często ograniczona, niepełna skuteczność oraz występowanie objawów niepożądanych. Te objawy uboczne mogą być niegroźne ale uciążliwe, powodując zarzucanie tego leczenia, ale mogą też być groźne, włącznie ze zwiększeniem ryzyka śmierci. Jasne jest więc, że leki antyarytmiczne nie są idealnym rozwiązaniem w leczeniu arytmii.
Ablacja
Ablacja, czyli usunięcie tego fragmentu mięśnia sercowego, w którym powstaje arytmia, jest o wiele lepszą opcją leczenia arytmii niż leki. Ten inwazyjny zabieg pozwala bowiem w wielu przypadkach na trwałe wyleczenie arytmii, usunięcie objawów, zmniejszenie ryzyka powikłań i zlikwidowanie konieczności stosowania leków antyarytmicznych.
Zabieg ten jest stosowany w kardiologii od początku lat dziewięćdziesiątych zeszłego wieku i polega na wprowadzeniu przez żyły lub tętnice elektrod (cewników) do wnętrza serca i zniszczenie źródła arytmii przy pomocy przypalenia lub mrożenia. W zależności od rodzaju arytmii, skuteczność waha się od prawie 100% w przypadku typowych częstoskurczów nadkomorowych do 60-70% w przypadku migotania przedsionków.
Kwalifikacja do ablacji
Przygotowanie do zabiegu ablacji jest zwykle proste i polega na zastosowaniu się do wskazówek lekarza co do utrzymania lub odstawienia dotychczas stosowanych leków i zrobieniu badań dodatkowych.
Na taką wizytę, oprócz powyższych badań, trzeba zabrać całą dotychczasową dokumentację, gdyż niejednokrotnie okazuje się, że jedno z badań z przeszłości daje bardzo dużo istotnych informacji.
Tak jest, na przykład, w przypadku prostego zapisu EKG – często się zdarza, że jedna z dawno wykonanych rejestracji jest bezcenna, bo właśnie wtedy „wyłapano” arytmię, której nie widać w innych badaniach. Jeżeli posiadamy nowoczesne urządzenia mobilne jak smartfony lub smartwatche, to warto przy ich pomocy nagrywać rytm serca w czasie dolegliwości, bo wtedy łatwiej uchwycimy arytmię i nagramy ją w EKG.
Dopiero tak „uzbrojeni” powinniśmy się udać na konsultację kardiologiczną. Jak nie będziemy mieli tego kompletu badań, to po pierwsze lekarz może nie mieć wystarczających danych co do podjęcia decyzji o ablacji, a ponadto, jeśli idziemy na prywatną wizytę, to wpędzamy się w koszty, bo po pierwszej wizycie musimy dorobić badania i pójść na ponowną konsultację.
Pamiętajmy, że to nie tylko lekarz wymaga od nas kompletu badań i podania szczegółowych danych z wywiadu chorobowego, ale i my wymagamy od lekarza wielu istotnych rzeczy. Po pierwsze, ma on ustalić czy są wskazania do ablacji i wytłumaczyć nam, na czym polega zabieg. Po drugie, musi nam powiedzieć, jakie są szanse na sukces i jakie jest zagrożenie powikłaniami. Po trzecie, powinien wiedzieć, do jakiego ośrodka nas skierować i powinien wystawić skierowanie do szpitala.
Zabieg ablacji jest w Polsce refundowany przez NFZ i nie ma żadnego powodu, abyśmy ponosili koszty związane z zabiegiem. Jakość wykonywanych zabiegów różni się pomiędzy ośrodkami (tak jest i w Polsce i w innych krajach) i powinniśmy spytać się naszego konsultanta, kogo poleca.
Niestety, w Polsce nie ma obiektywnego rejestru skuteczności i bezpieczeństwa wykonywanych zabiegów ablacji. Warto więc wejść na strony internetowe poszczególnych ośrodków, aby poszukać informacji na ten temat oraz zasięgnąć opinii innych lekarzy oraz pacjentów.
Pamiętajmy, żeby przed wizytą u lekarza spisać sobie na kartce wszystkie pytania, które chcemy zadać, gdyż w stresie związanym z rozmową z lekarzem możemy o czymś ważnym zapomnieć.
Pobyt w szpitalu
Ablacja zwykle nie wymaga długiego pobytu w szpitalu, a zależy to od rodzaju arytmii, choroby serca i chorób współistniejących oraz organizacji pracy w ośrodku ablacyjnym. W przypadku łatwych ablacji (na przykład, typowe częstoskurcze nadkomorowe) może to być nawet pobyt dzienny, w przypadku bardziej skomplikowanych zabiegów spędzimy w szpitalu 1-2 noce.
Przed zabiegiem musimy być na czczo, czasami założony będzie cewnik do pęcherza moczowego, ogolone zostaną pachwiny, bo w tym miejscu operator zakłada wkłucia do naczyń, którymi doprowadzi elektrody do serca. To, co się dzieje podczas zabiegu, zależy od rodzaju ablacji.
Ogromna większość zabiegów ablacji w Polsce odbywa się bez intubacji i znieczulenia ogólnego, bo tak naprawdę w większości przypadków nie jest to konieczne. Ale są kraje, gdzie większość zabiegów ablacji odbywa się w znieczuleniu ogólnym. Znieczulenie ogólne ma tę zaletę, że nie czujemy podczas zabiegu żadnych dolegliwości, ale wydłuża czas i podnosi koszty zabiegu oraz sprawia, że lekarz wykonujący zabieg nie ma z nami kontaktu a więc nie zawsze może dostrzec niepokojące sygnały.
Z drugiej strony, większość typowych zabiegów ablacji trwa nie dłużej niż 1.5 – 2 godziny, dolegliwości bólowe związane z przygrzewaniem lub przymrażaniem w sercu zwykle nie są bardzo duże i dobrze są tłumione przez leki przeciwbólowe i tonizujące. Trzeba się jednak przygotować na leżenie prawie bez ruchu przez cały czas trwania zabiegu.
Po ablacji zwykle musimy leżeć przez 4-6 godzin bez zginania nogi po tej stronie, po której wykonywano nakłucia naczyń (jeśli nakłucia były wykonane po obu stronach, to oczywiście nie zginamy obu nóg). Ale możemy delikatnie przekręcać się na boki oraz zginać drugą nogę.
Jak już możemy opuścić łóżko, to pamiętajmy, że pionizacja po tak długim leżeniu i często po długiej przerwie w przyjmowaniu płynów może spowodować gwałtowny spadek ciśnienia i omdlenie. Dlatego też pionizować się należy stopniowo i nie przebywać za długo w pozycji stojącej bez ruchu.
Okres poszpitalny
Jeśli to była prosta ablacja i nie ma istotnych chorób serca, to właściwie po 2-3 dniach dochodzimy do pełni formy. Trzeba jednak uważać na miejsca wkłuć w pachwinach, czy nie pojawia się krwiak lub duży siniak i czy nie występują jakieś nowe dolegliwości ze strony serca.
Natomiast po zabiegach trudnych, przeprowadzonych u osób z istotna chorobą serca, rekonwalescencja może trwać dłużej, nawet 7-10 dni. Przy wypisie ze szpitala dostaniemy wskazówki, jak postępować, jakie brać leki i jakie badania kontrolne wykonać, żeby sprawdzić skuteczność ablacji.
Większość arytmii serca nadaje się do ablacji. Jeśli chcemy pozbyć się problemu, wybierajmy ablację a nie leki.